Archiwum sierpień 2003


sie 30 2003 Bez tytułu
Komentarze: 8

Ojej!!!!!! a to juz tylko 2 dzionki wolnosci i do szkoly !!! buuuu... :D Ale nie bede narzekac... ;) Wczoraj jakis festyn byl "Porzegnanie lata" czy cos takiego... ale ja oczywiscie tam nie dotarlam... poszlam sobie na maly spacerek (hihi) A przed chwileczka wrocilam z miasta... KoCiCe spotkalam z obuwniczym ale powatpiewam czy mnie wogole widziala ;((( A przeciez sie drzec nie bede hihi Nio ale zrobilam male zakupy i wlasnie wrocilam do domku objuczona jak wielblad... A wogole to odebralam dzisiaj maila od jakiegos chlopaka... Po prostu jak wysylalam znajomemu to mi sie adresy popieprzyly i do kogo innego wyslalam... ale gafa... :D Aaa i oglaszam wszem i wobec ze juz chyba nie bede robic blogow... najwyzej bede pomagac... ale nie bedzie czegos takiego: Mariczka zrob mi bloga, wstaw szablon, wstaw linki.... itd. Moge cos pokazac... pomoc... doradzic (hyhyhyhy) Ale nie bede robila calych blogow do poczatku do konca bo juz mnie to pomalutku zaczyna denerwowac... z kazdym glupstwem potem do mnie leca... to na tyle... Papsiki

mariczkaa : :
sie 23 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Eee napisalam note i mi ona sie gdzies zawieruszyla... ;( Wiec sie wysile i napisze od poczatku. Dzisiaj ogolnie jakis smut jest... wlasnie sie skonczyla "mala" ulewa. Ledwo na chatke zdarzylam ;] Wczoraj znow sie wymknelismy na Karpia. Tylko ze niestety tam byla jedna wielka h*jnia... Tyle tylko ze postawilam wszystkim kolejke ;))) Wogole nikogo znajomego... potem sie jakis gosc cos nas zaczol czepiac, nie wiadomo o co mu chodzilo ale dobra... Zmylismy sie zaraz stamtad, nic tam po nas ;) No, niektorzy jeszcze by zostali ale juz sobie wyobrazam jak bysmy wracali pod namiot... I tak jak wyszlismy z Karpia to niezla jazda byla hihihi Kumpela (lekko podchmielona :) nam sie zaczela na OKW drzec... spiewac.. po chwili do niej reszta dolaczyla :) Potem zaczela jakies koty gonic... Inna znajoma nam sie na srodku chodnika polozyla, costam brzdakac zaczela. No ale nam sie udalo dojsc spowrotem, rzucilismy sie na spiwory i lulu :) Wogole to 6 osob spalo w 4-osobowym namiocie i troche sie czulismy jak zmietoszone sardynki w puszce :))) Eee i chyba juz sie tak na dluzej na Karpia nie wybiore... zaczynam innych popierac :DDD A dzisiaj juz o 8 musielismy isc do domu, bo Sandri jechala do Poznania. Wiec ciutke mi sie spac chce... ;) Moze jakis kawal na rozbudzenie i rozweselenie??? :D

Buziaczki dla wszystkich znajomych ktorzy mojego blogasa odwiedzaja :***

 

mariczkaa : :
sie 16 2003 Długa i nieprzespana noc...
Komentarze: 8
Witam ;) Oj sie zdarzylo... Wczoraj jak zwykle spalam u Sandry pod namiotem (no moze nie zupelnie...) Byla impra na karpiku, wiec sie zaopatrzylismy w to co trzeba i poszlismy tam ze znajomymi :D Wszystko bylo ok, potancowalysmy sobie troche i wogole... Ale potem kumple poszli sie przejsc i od tego sie wszystko zaczelo. Za jakis czas przybiegaja i oznajmiaja ze jednego zatrzymaly gliny i ze niewiadomo gdzie jest ( a byl podpity niezle...). My juz cali w strachu, wiadomo, moze sypnac tez nas... Pomyslelismy ze go smerfy nie zabraly i poszlismy go szukac ;) Wluczylismy sie gdzies po polach i po garazach w srodku nocy, darlismy sie na OKW zeby go znalezdz no ale dobra... nigdzie go nie ma. Poszlismy do jego siostry zeby jej o tym powiedziec, ona nam kazala szybko do Sandry wracac. Ale tam tez go nie bylo. My juz sie z nerwow trzepiemy gdzie on wogole jest i czy go zabrali na policje, czy go puscili (najgorsza jest ta nieswiadomosc...) Moja kumpela i dwoch kumpli wzielo rowery i pojechali go na miasto szukac. Reszta zostala w domu, czyli w tym ja ;) No po jakims czasie wrocili ze znajda (tym kumplem) Fakt faktem mial obita morde i byl okradziony... ale dobrze ze sie wogole znalazl :D Jak juz go prowadzili do domu to jeszcze raz ich smerfy dopadly ale zwiali na szczescie. Jak wrocili do domu to sie wielkie zamieszanie zrobilo, wszyscy roztrzesieni i wogole... kurcze gdybyscie nasze miny widzieli... Co za nocka... jeszcze zesmy potem z dobra godzine siedzieli i gadali o wszystkim, w koncu trzeba bylo jedna wersje wydarzen poskladac ;) Udalo nam sie cos sensownego wymyslic :D Qufa co za nocka... a mialo byc tak pieknie... Pozdroffka 4 all :***
mariczkaa : :
sie 12 2003 Minione dni pelne wydarzen... :D
Komentarze: 5

Moja quza jush pojechala... (chlip chlip). Od razu znajomy wyciagneli mnie pod namiot do Sandrietty. Pierwsza noc minela w miare spokojnie,  a przy kolacji pomyslelismy ze mozna by bylo drugi raz sie wybrac do Leszna. Tym razem jechalabym na moim rowerze wiec sie tesh zgodzilam. Tylko ze jak sie rano obudzilismy to moi genialni znajomi zdecydowali ze jedziemy teraz i zaraz. Wpadlam do domu jak po ogien poszalalam tam troszku i pojechalam do tego Leszna... jezdzlismy po jakis uliczkach, wogole mi sie rower rozwalil, bagarznik i tylny blotnik prawie odpadl a najorzej bylo jak jechalismy po kostce ulicznej... Wszystko mi chrobotalo a ludzie sie za mna ogladali. Juz nie wspomne o tym ze malo co a nie dojechalabym do Góry, nie mialam juz kompeltnie sily :) No ale jakos dotarlam... a teraz by mi sie przydal jakis masarzysta do tylka... :D:D:D Dzisiejsza noc tesh spedzilam w namiocie,  a najbardziej mi sie chcialo smiac jak kumpel uganial sie w swoim namiocie za pasikonikami buehehehehehehe No i wychodzi na to ze mnie prawie w domu od niedzieli nie bylo... :DDD Pozdrowionka dla znajomkow :***

mariczkaa : :
sie 06 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4

Wlasnie skonczylam sluchac walcmana (oczywiscie zapozyczonego od mojej kuzynki) i myslalam nad nowa notka na blogaska :D W piatek bylam na tym koncercie HH, swietnie bylo. Klimacik extra, tylko sie musialam z quza chowac przed kamerka mojego wujka. Lepiej zeby nas potem cala rodzina nie ogladala na kasecie... Ktoregos dnia Sandri wyciagnela nas nad zalew. Nie bylo goraca, nawet sie zastanawialismy czy sie na deszcz nie zbiera. Jechalysmy sobie tak spokojnie laskiem, wymijajac kaluze. Nasz spokoj zaklocil tylko jakis maluszek ktory chcial nas przejechac :D Nad woda nie bylo praktycznie nikogo, tylko trzech niezlomnych i cierpliwych facetow lowiacych rybki. Po zacieklej dyskusji na temat wody w zalewie zgodnie stwierdzilysmy ze jest o wiele bardziej zanieczyszczona od ostatniego razu kiedy tam bylismy. No a wczoraj znajomi (dokladnie RaBBiT, RapiD, Sandri i Dominika) wyciagneli nas na mala przejazke rowerowa po KUKURYDZE. Troche pokluczylismy wsrod polych drozek (hehe) i wreszcie znalezlismy to upragnione pole z idealnie nadajaca sie do spozycia (przynajmniej tak wyglada...) kukurydzka. Nazbieralismy (czytaj: nakradlismy :) prawie cale plecaki, siejac spustoszenie hihihi A niedlugo chyba pojdziemy sie przejsc zobaczyc jak sie tam zyje moim znajomkom pod namiocikiem u Sandry... podobno twardo hyhy   Papsik :*

mariczkaa : :