Komentarze: 8
... szlysmy sobie z Martusia grzecznie chodnikiem - z wspanialym zamiarem wyjazdu do Leszna. szlysmy na autobus i Martus dzwonila do kolegi - informujac go o tym. nagle zza jej plecow wynurza sie taka dziewczyna z pretensjami - ze miala nikomu o tym do jutra nie mowic - na co Marta ze spokojem odpowiedziala ze dzwonila do brata owej dziewczyny. na nasze nieszczescie przyczepila sie do nas... : doszlysmy do jakiegos ogromnego zamczyska przy ktorym stal duzy tlum ludzi. nagle tlum rozstapil sie, brama sie otworzyla i wyjechal stamtad... nie, nie rycerz na koniu! wyjechal... traktor! duzy, czerwony... eh. kontynuujmy. chwile pozniej jakis koles w zbroi zaczal zamykac brame i - w tym momencie najlepsze - podbieglo do niego dwoch kolesi [ nawiasem mowiac znany mi Adam i Maciej ] w rycerskich zbrojach i rozowych geterkach. bardzo zaaferowani calym zajsciem pytali zamykajacego brame co maja zrobic z ta tarcza ktora trzymaja w rekach... !
... i w tym momencie sie obudzilam... :))))))